niedziela, 23 listopada 2014

#5 Leo Messi 1/?

Boziu dlugo mnie tu nie bylo :'(
Okej no to Leo dla Leny proszę...
Hmm...
Nie no dobra, czytaj :*

Wysiadłam z samolotu. Uderzyła mnie fala gorącego powietrza. Przecież to lato, co ja mrozu oczekuję? Podeszłam do transportera chcąc odebrać swój bagaż.Dosyć dużo ludzi krzyczało kilkadziesiąt metrów ode mnie. Zaciekawilo mnie to, jednak chcac jak najszybciej wydostać się z lotniska, odwrócilam wzrok znowu czekając na walizkę. Chwilę potem wypatrzyłam mój bagaż, jednak ludzie powoli sie oddalali.
-Pewnie ktoś sławny...- pomyślałam, jednak zaintrygowana podeszłam.
Stalo tam kilkudziesięciu, moze 20-30 ochroniarzy, a kilkunastu mężczyzn robilo sobie zdjęcia i podpisywało plakaty. Nawet wydawało mi się, że ich kojażę, ale potem odpędziłam te myśli, zapewniając samą siebie, że na świecie, dużo osób jest do siebie podobnych.Chciałam chwycić ręką walizke, jednak nie poczułam nic w swojej dloni.Spojrzalam na dół: była tam, jednak nie w identycznej pozycji.
-"Przewróciła się poprostu..."- pomyslalam i schyliłam sie aby ja podniesc. Powoli oddalałam sie od krzyczących ludzi, jednak towarzyszyło mi dziwne uczucie, ze cos sie stanie.
-"Muszę się przespać, bo coś mi się dzieje..." - pomyślałam wyjmując telefon, by zadzwonić po taksówkę. Gdy podjechała, podałam adres hotelu.Nie bylo to daleko, więc chwilę później płaciłam taksówkarzowi i stałam pod hotelem. Był duży, ładny.
.Nawet bardzo.Ale...
"Co...Jak?"...
Znowu ci ludzie.
"Tsaaak, to będą cudowne wakacje..." -pomyślałam wchodząc do budynku.Porawka: przepychając się do wejść.
-Ej, no wie Pani co, każdy chce zobaczyć Messiego czy Neymara, ale to nie powód do takiego hamstwa! - krzyczał jakiś mężczyzna.
-Kogo zobaczyć?
-Nie wie Pani kto to Leo Messi, Neymar, czy Andres Iniesta?
-Oczywiście, że wiem, ale... Po co tu tyle ludzi?
Ale ten nie odpowiedział mi, krzycząc coś niezrozumiale. Odwróciłam się. Teraz zrozumiałam dlaczego taki tłum ludzi pchał się do wejścia;
"No nie wierzę... Barca?"
No okej...
Wiedziałam, że nie ma najmniejszych szans na przedostanie się do recepcji, więc pozostało mi tylko, pchać się na hama, nie zwracając uwagi na ludzi.I tak też postąpiłam. Nie widziałam niczego, więc prawdopodobieństwo tego że się przewrócę, bylo równe 50%.Ktoś jednak w nieodpowiednim momencie, podłożył mi nogę...
Super, prawda.
I takim oto sposobem, poleciałam do przodu. Zamknęłam oczy, nie chcąc tego widzieć, jednak czyjeś dłonie, złapały mnie za ramiona.
-Ale byś upadła...
-Dzięki.-podniosłam głowę, chcąc zobaczyć chłopaka, (poznałam po głosie XD) który przyczynił się do tego, że nie rozbiłam sobie głowy.
-O cholera...

No siemaneczko, siemaneczko raz jeszcze. Jejkuuuuu jak mnie nie było długo, ja pieprzę huhuuu.
Dzisiaj Mikołajki, jak cudownie <3
No więc co ja wam mam powiedzieć?
WESOŁYCH MIKOŁAJEK *tak oryginalnie*
Więc, jak juz zapewne wiecie, z tytułu, to jest 1 z 3 części shota o Leo :) A jak myślicie, kto to będzie hmm... 2 częśc jak.najszybciej będę mogla, czyli #niewiemkiedy.
To kisski, lovki i kocham was <3

niedziela, 16 listopada 2014

#4 Neymar

Jojo ziomusie :3
No to Neymar proszę bardzo, dla Neymar's Bitch, która pisała do mnie na asku, bardzo ciepłe słowa, dziękuję ci miśku <3
Ładowanie : 99% ...
...100%
Nono, czytaj :)

Co ja mam jej powiedzieć? Że ją kocham?
-To troche drętwe i oklepane...
Że mi na niej zależy?
-Debilu, każdemu może zależeć, z reguły na byle czym.
Że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przy...
-Ney?- usłyszalem jej cichy głos. Stała tam, owinięta w koc o malinowej barwie. Jej gęste bląd loczki opadały na ramiona i czoło. Jednym słowem, była idealna.
-Wiesz... ja już chyba pójdę...
-Wariacie, jest minus trzy stopnie, a ty sterczysz tu w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączkach. Chodź.- złapala mnie za rękę, a ja chwilę potem byłem w jej ciepłym mieszkaniu.
-Pijejsz coś?
-Nie, wiesz ja tylko na chwilę. Przyszedłem tylko porozmawiic, bo duszę to w sobie od dawna, ale nigdy nie ma okazji powiedzieć. -Usiadłem na fotelu, a ta opadła mi na kolana,co robila bardzo często.
-Więc o czym chcesz mi powiedziec?
Nabrałem powietrza w płuca, po czym zacząłem.
-Bo widzisz, od jakiegoś czasu, nie widzę w tobie przyjaciólki. Zacząłem zwarcać uwagę,na twoje piękno osobiste, ruchy i zachowanie, sposób wyrażania emocji. Podoba mi się to , imponuje. Z każdym dniem coraz bardziej. Uświadomiłem sobie, że jesteś mi bardzo bliska, i... kocham cię [T.I].
Ta nic nie powiedziala, jedynie patrzyla gleboko w moje oczy.
-Neymar ja...- rozplakala sie, a ja nie chcac widziec jej lez, przytulilem ją do siebie.
-Przepraszam Ney...
-Slonce ale za co ty mnie przepraszasz?
-Za to ze odwzajemniam twoje uczucie, jednak nie moge oddac ci siebie. Za to ze przeze mnie cierpisz, ale lepiej bedzie tak dla mnie zarowno jak i dla ciebie.Przepraszam...A teraz prosze cie, zostaw mnie samą.-odparła przez placz.
Uszanowalem jej prosbe, wiedzialem ze chce sobie to wszystko przemyslec. Przytulilem ja ostatnio raz, i opuscilem jej dom.
*Nastepny dzien*
Leze i siebie w domu, nie wiedzac co ze sobą zrobic, a moj umysl nie funkcjonuje, jednak mysle o niej.
Po czasie przerywa mi telefon.
-Halo?
-Neymar, mozemy sie spotkac ? Bądź przy torach za 10 minut, okej?-odparła zmulonym , lekko monotonnym głosem.
-Czekaj tam na mnie.-powiedzialem konczac poloczenie, i zaczynajac sie ubierac.Ogarnąlem sie szybko, po czym opuscilem dom. Na miejscu bylem na czas.
-Hej.
-Hej...
Wymienilismy te dwa slowa, po czym zapadla grobowa cisza. Ta najgorsza, ktora wciskala w siedzenie, i powodowala, ze palce zaznaczaly okrągle slady na dłoniach, ta ktora unieruchamiala, kazda czesc twojego ciala, co peszyla.
-Wiec co ode mnie chcialas ? -przerwalem.
-Myslalam wczoraj dlugo nad tym, o czym rozmawialismy,i kocham cie Calum, jednak nie moge tego w zaden sposob odwzajemnic i doszlam do wniosku, ze najlepiej bedzie zapomniec o sobie nawzajem.
-Zapomniec?!? Ale...jak? Ja cie kocham [T.I], i to nie mozliwe... Co stoi na przeszkodzie bycia razem?Co jest problemem?
-Ja jestem tym problemem, moje życie, przeszlosc...Nie chcesz byc z taka osobą...
-Znam cię, i wiem, ze chce.
-Znasz mnie? Jakbys mnie znal, wiedzialbys, ze w torbie nosze zyletke, ze codziennie idę spac z placzkem, proszac o lepsze jutro, ale to jutro nie nadchodzi, ze codziennie sni mi sie ten sam koszmar, ze nie mam checi do zycia, i chce aby sie zakonczylo, ze pod usmiechem kryje sie placz , a mowiac "jest OK", mam na mysli "pomocy, nie wytrzymuje". Dalej jestes pewny ze mnie znasz? - poderwala sie, i rozejzala po torach. Wlasnie nadjezdzal pociąg. Bez namyslu poczela biec w strone torow. Ja zrozumialem o co chodzi, i rzucilem sie za nia. Ta jednak stala juz na torach, a jakies 400 metrow przed nią jechal rozpedzony pociąg. Wskoczylem na tory, odepchnąlem na bok, a sam poczulem przeszywajacy mnie bol.
Potem nie czulem nic, jednak obawialem sie ze to koniec...

Obudziłem się.
Przed moimi oczami ukazala sie biala plaszczyzna.Nie wiedzialem gdzie jestem, wydawalo mi sie ze w niebie. Jednak uslyszalem glos. Byl on zdecywowanie męski.
Co?
-Panie da Silva, spokojnie. Juz jest dobrze, obudził się pan.
-Ja żyję?
-Dla nas tez jest to bardzo dziwne, jak udalo się panu przezyc, spod pociągu.
-A ile spalem? - zasmialem się.
-Niech pan odpoczywa, a wszystko będzie dobrze...- lekarz widocznie chcial uniknąc tego tematu.
-Pytam ile?
-2 Lata...
-2 Lata...730 dni, 1 051 897 minut, 63 113 851 sekund... Który dzisiaj jest?
-5 lutego 2014.
-Jej, moje urodziny. - Westchnąlem z wymuszonym usmiechem.
-Mysle ze powinien pan o czyms wiedziec.
-Tak?
-Codziennie mial pan goscia. Dziewczyna plakala, i nie poddawala sie, wierzyla ze wkoncu pan sie wybudzi, mimo iz ludzie mowili ze nie ma nadziei na to, ta wierzyla...
-[T.I], Jezu no tak...Jest tutaj?-chcialem wstac jednak ten mnie zatrzymal.
-Nie moze pan wstac, zawolam ja. -Wyszedl.
Oparlem glowe o wezglowie lóżka, co sprawilo ze widzialem jedynie bialą sciane. Po chwili uslyszalem dzwiek otwierania drzwi. Do sali weszla ona...
Byla wychudla, jakby nic nie jadla od bardzo dawna, w jej policzkach zrobily sie dosyc duze wglebienia, a oczy ukazywaly smutek...
...ale i przykrosc, wspolczucie, skruchę, przeprosiny...
Uśmiechnąlem sie do niej, na vo ta wybuchla chisterycznym placzem.
Opadla na krzeslo obok mojego łóżka i plakala coraz glosniej i bardziej.
-Ćśśśśśś... Nie płacz, proszę misiek, nie lubię jak placzesz...
-Neymar, to wszystko, to moja wina, gdyby nie to nic by sie nie stalo...
-Gdyby nie to, nie byloby cie tu ze mną, a wtedy swiat utracilby najcudowniejsza osobe we wszechswiecie, stracilby calą swoją wartosc, nie mialby sensu, tak samo jak ja. Nie wytrzymalbym utraty ciebie.-podnioslem sie, opierajac na lokciu i przytulając ją.
-Balam sie, ze naprawde sie nie obudzisz. Myslalam o tobie przez 2 lata, dzien i noc, i... kocham cie Neymar. Kocham calym moim sercem, i zrozumialam ze moje zycie bez ciebie jest niczym...
-Ja ciebie tez kocham [T.I]. - Powiedzialem calując ją.

Sluchajcie, Magda strasznie przeprasza ze tak dlugo nie bylo opowiadania, obiecuje ze nadrobi. Nie miala internetu, wiec poprosila mnie, zebym wam go dala, bo ona pisala a ja tylko dodalam na bloga ;)
Mnie sie podoba, nie wiem jak wam :)
I przepraszam za bledy, ale moj komputer nie przyjmuje wiekszoci znakow polskich, wiekszosc poprawia na normalne litery, mam nadzieje ze Magda to poprawi :P

środa, 12 listopada 2014

#3 Sergio Ramos

Jejku, nie wiecie nawet jak mi się milutko zrobiło, jak pod pierwszym postem zobaczyłam takie ciepłe słowa. Naprawdę coś cudownego : ) Dostałam już kilka zamówień na asku, postaram się dodać jak najszybciej : ) Aha, no a co ze szkołą, hmm... niezbyt przykładam się do nauki, lekcje odrabiam na ostatni moment, więc mam dla was dużo czasu.
Nie truję wam już xd
Sergio Ramos, dla /Mrs...
Trzy, czte-ry !
Pozwalam ci czytać : )

24 Sierpnia
"Wczoraj minęły 2 lata. 2 Lata najpiękniejszego okresu w moim życiu. Znalazłam swojego księcia.
Kocham go najmocniej na świecie."
27 Sierpnia
"Wiemy ,że będzie to dziewczynka. Damy jej na imię Caroline, tak jak jej babcia. Czuję, że będzie zdrowa i silna."
Zamknęłaś zeszyt, i schowałaś do szuflady.
-Kochanie, jestem! - usłyszałaś krzyk z dołu. Wstałaś, i zeszłaś na dół.
-Hej. Jaj na treningu ? Dzisiaj wcześniej wróciłeś
-Dobrze wszystko, nie licząc tego, że mecz gramy za tydzień ,a Cris zwichnął kostkę.A teraz mów jak się czujesz? Nie było mnie 3 godziny, stęskniłem się.-odparł, po czym podszedł i pocałował cię w czoło.-Wszystko okej z dzieckiem ?
-Sergio, co miałoby się stać przez 3 godziny ?
-Bardzo dużo. Po prostu martwię się i nie mogę już doczekać.
-Jeszcze 3 miesiące, szybko miną, to nie wieczność.
-Dla mnie każda minuta jest wiecznością. Kocham cię, i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.-powiedział przytulając cie.- Twój tata przywiózł te rzeczy?
-Tak, w salonie stoją w pudłach, wypadałoby rozpakować.- Westchnęłam i ruszyłam do salonu.
-Zobacz ile tego... Masakra jakaś. - Otworzyłaś pierwsze pudło. Na wierzchu były stare pamiątki mamy, wypakowałaś je kolejno. Na samym dole, leżał czerwony zeszyt. Domyśliłaś się, że to pamiętnik mamy. Otworzyłaś, go i przeczytałaś pierwszą stronę.

28 Sierpnia,
"Nie wiem co się dzieje. Całą noc nie spałam, bojąc się że stanie się coś złego. Miał dziwnie źle przeczucie."
Siedziałaś sama w domu. Dziwne uczucie męczyło cię dalej. Dla zabicia go i zapomnienia otworzyłaś czerwony zeszyt i przekartkowałaś , czytając po zdaniu na co którejś stronie. Ostatni wpis był, urwany. Zaintrygował cię, więc przeczytałaś cały:
Dzień 685,12 czerwca, 1994
"Dzisiaj na świat przyszła moja 3 pociecha. Damy jej na imię Mia. Czuję, że będzie zdrową i silną dziewczynką. Kolor włosów ma taki sam jak ja i Cristian, jednak jej oczy, są identyczne jak u Sergiego.Szkoda ty..."
Dalej nie było żanych notatek.
Jednak kim był Sergio.
I kim była, owa 3 pociecha.
Postanowiłaś dowiedzieć się tego, więc zaraz po przyjeździe Sergiego, pojechaliście do twojej mamy.
-Kochanie, a co ty tu robisz ? - mama zdziwiła sie naszą wizytą.
-Nie cieszysz się, że przyjechaliśmy-Zrobiłaś smutną minkę.
-Oczywiście że cieszę, ale zdziwił mnie wasz przyjazd. Wchodźcie, nie stójcie w drzwiach.- zaprosiła was gestem do środka.-Witaj Sergio. -Odparła lekko oschle.
-Dzień dobry. -powiedział z przekąsem.
-Jesteście głodni? Napijecie się czegoś?-pytała.
-Nie, mamo my tylko na chwilkę. -Westchnęłaś i razem z Sergiem udaliście się do salonu i usiedliście na sofie.
-Coś się stało ? - Zmartwiła się. - Coś z dzieckiem?
-Nie ,zupełnie nie. Chodzi o to, czy... mamo , czy oprócz mnie i Cristiana jest... jeszcze ktoś?
Mama usiadła na fotelu przed nami nic nie odpowiadając.
-Mamo...
-Miałaś o tym nie wiedzieć, ani ty ani Cristian, ale... to był błąd. Stało się to całkowicie, przez przypadek. Tak jest ktoś jeszcze.
Nie wierzyłaś w jej słowa. To do ciebie nie dotarło. Przez 20 lat, żyłaś w błogiej nieświadomości tego, że masz brata.
-Jak ma na imię ? - zapytałaś.
-Sergio...-odparła kobieta już przez łzy.
Ramos spojrzał się dziwnie na mamę.
-Sergio...-powtórzyłaś.-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam aby ktokolwiek wiedział.
-Masz może jego zdjęcie ? Chiałabym zobaczy mojego brata...
Kobieta wyszła na chwilę, ale zaraz wróciła z albumem w ręce. Usiadła obok ciebie, i poczęła szukać zdjęcia. Nie zajęło jej to zbyt dużo czasu.
-To właśnie on, miał tutaj roczek. - Pokazała ci roześmianego malucha. -Cholera...-Sergio wstał i złapał się za skronie.-Ale...Jak ?
-Co się stało ? - zdziwiłaś się.
-Przecierz to jest moje zdjęcie. Mój ojciec ma identyczne...
-Co? - głos ci się załamał.- Nie-e, może podobne...
-To jest to samo zdjęcie. Nie wierzę...
Westchnęłaś głośno z burzą myśli w głowie. Twój narzeczony... miał być twoi bratem?
-To niemożliwe...-wydukała twoja matka.-Sergio, to, to ty ?
-Pani... Jest moją matką? Pani mnie oddała? - jego oczy były przeszklone i smutne, jednak w połowie także wypełnione nienawiścią do stojącej przed nim kobietą.
Posłał jej smutne spojżenie po czym uklęknął przy tobie.
-[T.I], co my teraz zrobimy?
-Dlaczego nas to spotkało? Jest tyle ludzi na świecie, i akurat to ty musisz być moim bratem...Dlaczego...- płakałaś.
-Pamiętaj kochanie, to nic nie zmieni, dalej kocham cię tak samo bardzo.
-Ale jak ty to sobie wyobrażasz ? To jest patologia...
-Ale my nie wiedzieliśmy o tym, to nie jest ani moja, ani twoja wina...[T.I]...
-Sergio, wracaj do domu, proszę. Muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć...
-[T.I] proszę...
-Ja też proszę, daj mi czas...
Chłopak przytulił cię mocno i wyszedł z domu. Ty zaraz po jego wyjściu wybuchnęłaś niekontrolowanym płaczem.
Matka, poczęła przytulać cię i pocieszać.
-Mamo, dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłam? - płakałaś.
-Kochanie, wszystko się ułoży, trzeba tylko uwierzyć.
-Nic się nie ułoży...
24 listopada,
"Minęły 3 miesiąc. A ja umieram od środka. Brakuje mi go, jednak nie wyobrażam sobie naszego dalsze. Urodziłam zdrowe dziecko.  Razem z Sergiem uznaliśmy że damy jej na imię Anabella"
Siedziałaś w pokoju z zeszytem na kolanach. Podjęłaś ostateczną decyzję...

-Mamo, wychodzę zostaniesz z Bellą?- krzyknęłam chwilę później.
-Tak, jasne, nie ma problemu.
Ubrałam białe force , kurtkę, i wyszłam z domu. W połowie drogi przystanęłam przy ulicy.
-Sergio, kocham cię, pamiętaj...-odparłaś, po czym weszłaś na drogę, wprost pod rozpędzone auto.Przez chwilę, czułaś ból. A potem nic...
Umarłaś...

Fak, ale zjebałam -,-
Następny będzie lepszy :D
Obiecuję wam xd
A kolejny to Calum Hood z 5SOS, więc postaram się nie zpierdzielić :3

wtorek, 11 listopada 2014

#2 Marc Bartra

Drugi post, lel, będzie Marc Bartra.
Dla / Żelkowa.
Uwaga za 3...2...1...

-Zrozum, że ja i tak mam głęboko wyjebane, co ty myślisz na ten temat.Zostajesz w domu. - Mówił Alex z dziwnym spokojem.
-Chyba cię piorun popieścił! Nie będę mieszkać w jednym domu z takim debilem jakim ty jesteś. Alex, dawałam ci szansy, było ich dużo, aż zanad...Ale to jest koniec, nie będę tego tolerować. Wyprowadzam się, a z nami koniec! - krzyknęłaś czując łzy na policzkach. Pobiegłaś do sypialni, chcąc spakować swoje rzeczy.
-Nie zostawisz mnie...
-Oo, pewny jesteś?
-Jestem. - Westchnął spokojnie.
-To nie bądź kolego. -Zabrałaś torebkę i w starą torbę wpakowałaś ubrania na jutro i czystą bieliznę.  Szybko się uwinęłaś i wyszłaś z domu. Protestował, ale jebać go.
-Jeszcze do mnie wrócisz. - krzyknął z progu a do ciebie dotarło, że chyba będziesz musiała, bo kompletnie nie masz gdzie iść...
Odeszłaś kawał drogi od domu, po czym cała we łzach z torbą w lewej ręce, usiadłaś na krawężniku.
Zanim się obejrzałaś była pierwsza w nocy.
-Nie ładnie tak się włuczyć po nocy, kotku.- usłyszałaś za sobą męski głos.
Był to chłopak wyglądający na mniej więcej 25-26 lat. Czuć było od niego piwo i papierosy.
-Ja...
-Jesteś sama, tak ? Hmm...no to się świetnie składa...
-Zostaw mnie, zboczeńcu! Pomocy !!!
-Zamknij się! Idziemy. -Złapał cię za nadgarstek i począł ciągnąć pomiędzy bloki. Ty dalej krzyczałaś, ale prawdopodobieństwo, że ktoś cię usłyszy było równe zeru.
-Pomocy ! Pomocy ! -nie poddawałaś się.
-Ej ! - usłyszałam za sobą krzyk. Też był to chłopak. Nie widziałaś go dokładnie, ale biegł w waszą stronę.- Zostaw ją !
-Nie mieszaj się gówniarzu, jeśli nie chcesz mieć potem problemów.
Chłopak jednak podszedł do niego i uderzył mocno w twarz. Tamten chciał mu oddać jednak chybił.
-Żegnam cię! - mężczyzna dostał jeszcze kilka razy, po czym uciekł grożąc nam.
-Nic ci nie jest ? Zrobił ci coś ? - wypytywał chłopak.
-Ale ma ładne oczy...
"Zaraz, czy ja to powiedziałam?"
-Dziękuję, a ty się cudownie rumienisz. Jak masz na imię?
-Jestem [T.I].
-Ja jestem Marc. Nic ci nie jest ?
-Nie, wszystko okej...Ał! -złapałaś się za brzuch.
-O cholera, jesteś w ciąży. Jak złapię tego chuja, to nogi z dupy powyrywam, uhh...
-Nic mi nie jest, naprawdę. Możesz już iść, poradzę sobie.
-Nie zostaniesz tutaj, zwariowałaś? Idziesz ze mną, i nie słyszę protestów.-złapał cie za dłoń.
-Ale...co, nie...nie ja nie chcę... - zmieszałaś się.
-Mój mózg o dziwo jeszcze jest na swoim miejscu, i wiem co robię. Chodź , naprawdę.
Uległaś mu i pozwoliłaś zawieść do jego domu. Na szczęście nikt nie zabrał twojej torby.
-Eee...Marc, bo jest taki mały problem.
-Tak ?
-Uciekłam od chłopaka... I zapomniałam piżamy.
-To nie jest problem, dam ci moją bluzkę. -Powiedział wysiadając z samochodu i idąc otworzyć ci drzwi. Zabrał od ciebie torbę i ruszyliście do drzwi. Miał duży dom, na prawdę duży.
-Mieszkasz sam ?
-Ehem...
-W takim wielkim domu ?
-No wiesz.... Jak się jest piłkarzem FC Barcelony , to można sobie pozwolić.
-Właśnie... Już wiem z kąd cie kojażę, taak.
*
-Chodź, pokażę ci twoją nową sypialnię.- uśmiechnął się.
-Zostaję tu tylko na jedną noc, mogę spać byle gdzie.
-Może jeszcze na podłodze, na pewno ci pozwolę... - Odparł po czym wprowadził cie do pokoju. Ściany były fioletowe a meble złote. Był to duży i przestronny pokój.
-Ładnie tu.
-To najładniejsza sypialnia ze wszystkich 10 .- uśmiechnął się, co odznaczyło jego  charakterystyczne kości policzkowe.
-Boziu, ale cudownie się uśmiechasz...
-Ty też.
-Co ?
-Mówię, że ty też się ładnie uśmiechasz.
-Dzięki... Ja wiesz... Chyba już pójdę spać.
-Jak coś to jestem na dole.
Gdy tylko wyszedł, usiadłaś na łóżku, i zaniosłaś płaczem.
Męczyło cię życie.
Czułaś to już od dawna, ale bałaś przyznać, nawet samej sobie. Miałaś kiedyś myśli samobójcze, jednak nie były one zbyt silne.
Nie wiedząc kiedy zasnęłaś.
Śnił ci się Marc.
#
Byliście razem nad jeziorem.
-[T.I] ?
-Tak ?
-Chciałem zrobić to wcześniej, jednak wiecznie coś przeszkadzało
Kocham cię. [T.I], czy zechcesz zostać moją żoną ? - chłopak uklęknął przed tobą.
-Marc, ja... ja... tak!
#
-[T.I] ?
Wystraszyłaś się głosu chłopaka
-Spokojnie, to tylko ja. Płakałaś przez sen, wiesz. -w  pokoju było ciemno, jednak doskonale widziałaś strach w jego oczach.
-Ja , nie, znaczy tak, znaczy nie wiem...Marc, czy to normalne, że osoba którą poznałeś zaledwie kilka godzin temu śniła o tobie?
-Raczej nie...ale czemu pytasz o to?
-Bo śniłeś mi się Marc.
-Ja ?
-Nie, Święty Mikołaj. A widzisz tu innego Marca, z tak cudownymi oczami jak twoje ? Bo ja nie, i prawdopodobnie nigdy nie zobaczę.-westchnęłaś. -Przepraszam.
*
Minął ponad miesiąc, ty dalej mieszkasz z Marciem. Nie pozwolił ci odejść. Jednak nie w tym tkwił problem. Problem tkwił w tym, że go pokochałaś.
-Cśśś , nie płacz, jestem z tobą,spokojnie.
Podniosłaś się i otarłaś łzy.
-Marc, bo wiesz...
-Coś się stało?
-Bo ja... Marc, ja cię kocham.Przepraszam...
-Ale za co ty mnie przepraszasz? [T.I] każdy ma prawo do miłości, nie możesz się tego wstydzić. -Odparł i przytulił cie.- Też cię kocham, w 99%.
-A ten setny?
-Nienawidzę cię, dla tego że kochasz takiego debila jakim ja jestem.
-Nie jesteś debilem. Jesteś najcudowniejszym człowiekiem na świecie. Uratowałeś mnie,mimo iż wcale nie musiałeś, zaopiekowałeś mną, nie wiedząc kim jestem. Kocham cię.
-Też cię kocham. I przepraszam, za to że nie dostrzegałem tego wcześniej.- odparł i pocałował cię.

Lel Marc <3
Mamy drugi imagin, mam nadzieję, że się spodoba. Jeżeli będą jakieś literówki, to postaram się poprawić :)

#1 Neymar

Ney na pierwszy ogień , no okej :)
Aha zapomniałam wam podać aska, tam można pisać do mnie jakie sie chce zamówienie : ask.fm/MadziaCh485 <-----
A teraz Shot za 3...2...1....

Więc przyjmijmy ,że jest w miarę dobrze. Bywało lepiej,ale przyzwyczaiłam się. Szkoda tylko,że nie mogę się nikomu wygadać, mimo iż mam Oliwkę i Kubę. Rozumiecie,nawet własnemu bratu nie ufam na tyle, by powiedzieć jak tam z moim życiem. Moją jedyną deską ratunku jest Kampi. Nie ma to jak się wygadać psu. Tak to pies. Dosyć mądry, czasem nawet dziwi mnie to, że zwierze jest bardziej inteligentne od człowieka. Ale powracając do mnie ; razem z Kubą (mój "ukochany", o 6 lat starszy braciszek) i Kampim, mieszkamy w Barcelonie. I to od niedawna, bo od przedwczoraj.
I chyba nie będę tęsknić za Polską.
Chyba na pewno.
Co jeszcze mogę powiedzieć o sobie,hmm...
A no tak zapomniałabym ; Barcelonistka od zawsze (Neymar i Bartra to moi mężowie, ale cśśśś, i gwarantuję , że dowiedzą się o tym.Może w najdalszej przyszłości).
Albo w najbliższej, bo mecz już jutro, a Kubuś ma bilety, jej.
*
Czas mijał niespodziewanie szybko. Dwa dni minęły z pstryknięciem palca.
Ubrałam czarne legginsy, "11"*, i niesieskie Vansy. Włosy upięłam w luźnego koka, zrobiłam makijaż i uznałam że wszystko pasuje idealnie.
-Kubuuuuuuś !
-Emh, czo ?
-Możemy iść ? -udałam się do niego do pokoju.
-Którą ? -zapytał pokazując na kolekcje koszulek Barcy.
-Hmm... Messiego weź i chodźmy błagam. No obojętnie którą.
-Kochanie, uwielbiam wszystkich i najchętniej założyłbym wszystkie. - Ubrał jednak "10"* .
-Ruszasz dupę, albo nie idziesz.
-Spokojnie, nie denerwuj się tak, bo ci zmarszczki wyjdą.- zaśmiał się po czym wyszliśmy z domu, zostawiając śpiącego Kampiego. Stadion nie był daleko, więc postanowiliśmy się przejść. Dotarliśmy na miejsce godzinę przed meczem. Ochroniarz zabrał od nas bilety, i wpuścił na Camp Nou.
-Idź na nasze miejsca, ja jeszcze sobie tu pochodzę. Chyba , że chcesz ze mną ? - odparłam.
-Tsak, mnie się ma coś chcieć, jasne. Widzimy się potem. - Powiedział i odszedł. Poczęłam oglądać dokładnie każde zdjęcie . Moją uwagę przykuło jedno, z całym obecnym składem. Cofnęłam się chcąc je zobaczyć w pełni okazałości, jednak z moim fartem, oczywiście w coś wlazłam.
Albo w kogoś.
-Uważałbyś...- mruknęłam cicho.
-Gdyby nie ja doszłoby do bliskiego kontaktu twojej głowy ze ścianą.Nie dziękuj, nie musisz.
-No nie muszę, bo cię nie lubię.
-Ehe, twoja koszulka mówi co innego.- śmiał się.
-Aha , czyli to ten moment, kiedy podniosę głowę, a nademną stał będzie...
-Neymar da Silva Santos Junior.
Podniosłam wzrok. Myślałam, że się rozpłynę na widok jego czekoladowych oczu awww *-*.
-Więc... Jestem Neymar. - Odparł, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Wiktoria.
-Czego szanowna pani tu szuka ?
-Hmm... przyszłam na mecz, i chciałam też tu trochę pooglądać.
-Napewno chciałabyś też zobaczyć naszą szatnię. Tylko ostrzegam, nie przestrasz się.
-Neymar, ty mnie nie znasz.
-Bardzo chętnie poznam. - Szliśmy przez długi korytarz, aż chłopak nie zatrzymał się pod jednymi drzwiami, zza których słychać było straszny hałas.
-Ej cicho, to może Mou.- nagle wszystko ucichło.
-Uważaj teraz.-Neymar otworzył drzwi, a chwilę potem uderzyła o nie tona brudnych skarpetek.
Dopiero teraz weszliśmy do szatni.
-Umhhh...- westchnął Gerard.
-Młody, wiesz że to męska szatnia.-dodał Munir.
-Poznajcie Wiktorię.
-A więsz Wfiktorio, sądząs po pym, wfe pfypowadził cię tu Santos, mogę uznacz, że żosztajeż fłonkiem wiekiej katalońfkiej rodziny.- paplał Fabregas jedząc kisiel.-Chcef?-pokazał ci inny kubek ,jeszcze gorący.
-Oh, ogarnij się. Ja jestem Gerard.
-Trudno nie wiedzieć...
-No nie wypada się nie przedstawiać. To jest Marc, Munir, Ney'a znasz, Fabsa też, to Andres, Xavi, Luiz, Claudio, Masherano, Ivan i Dani.
-Uhh...dużo was.
-Ale nie musisz pamiętać wszystkich, wystarczy mnie, to ja zostanę twoim mężem pff...- westchnął Neymar.
-Nie rozpędzaj się tak...
-NIEEEE! - Usłyszeliśmy krzyk Fabregasa.
-Boże, Fabsiu co się stało ? - zpytał Gerard.
-Brak kiśla. Game over.
Każdy patrzył na niego z politowaniem. Teraz zamiast dostać skarpetą, prawie oberwałam koszulką.
-Pique, dziffko!
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Chłopcy! - usłyszeliśmy krzyk z korytarza.- Mogę wejść?
-Nie.- odparli chórem.
-Wychodźcie, za 10 minut widzę was przy murawie.- powiedział Mourinho i odszedł.
-Idę, nie chcę wam przeszkadzać.-chciałam wyjść, ale przeszkodził mi Neymar.
-Nie idź , zostań.
-Naprawdę, pójdę. Strasznie fajnie mi sę z wami gadało, i bardzo miło mi było was poznać, jednak nic nie trwa wiecznie. Teraz muszę już iść.
-Wyjdziesz równo z nami, okej.
-Niech wam będzie.
Skończyli się ubierać i po trochu opuszaczali szatnię. Został już tylko Neymar, który układał włosy.
-Skończyłem. Możemy iść.- nacisnął klamkę, jednak drzwi ani drgnęły.
-Kur...-przerwał.- Ile jeszcze razy, w tygodniu, zatrzasną się tw głupie drzwi ?!
-Zatrzasnęliśmy się, serio?
-Zaraz się na pewno skapną, że mnie nie ma i przyjdą.- usiadł pod ścianą.
Patrzyłam na niego chwilę, po czym poczęłam tłuc pięściami drzwi i krzyczeć głośno.
Pod drzwiami pojawił się mały chłopczyk z bląd loczkami.
-Neymar ? To nie jest twój syn ?
Ten podniósł się i spojżał na dziecko.
-Cholera, Davi ? Ale skąd...
-Tatuś. -Chłopiec ucieszył się na widok ojca.
-Davi, otworzysz drzwi ?- spytał Mohikanin.
Chłopiec pociągnął za klamkę.
Nic.
-A jest kluczyk w drzwiach ?
Davi pokiwał główką.
-To przekręć. O super. - Neymar złapał za klamkę, a drzwi się otworzyły.
-Co tu robisz, z kim przyjechałeś? - zamartwiał się.
-Mama przywiozła i... i kazała czekać na tatę i poszła. - Tłumaczyło zawzięcie dziecko.
Santos zamknął oczy i nosem zaczerpnął powietrze, zaciskając pięści.
-Co za suka, jak można...
-Tato, a kto to ?
-Ehh...to jest Wiktoria, moja przyjaciółka. - widać było, że czymś się martwił.
-Coś się stało ?
-Nie mam z kim dziecka zostawić.Davi, zostaniesz w szatni?
-Chyba cię powaliło, ja mogę się nim zająć.
-Naprawdę ?
-No jasne jaki problem ? Ja się nim zajmę, a ty leć grać.
-Jezu dziękuję, kochana jesteś. - Dał mi buziaka w policzek i odbiegł.
Aha, dobra to było dziwne...
-To co idziemy oglądać jak tata gra?
-A będziesz siedzieć ze mną ?
-No pewnie.- wzięłam go na ręce i udałam w kierunku trybun.
*
-A teraz tłumacz się gdzie byłaś, i co to za dzieciak? - Powiedział Kuba.
-Widzisz braciszku, spotkałam Neymara, byłam w szatni Barcelony. A ten dzieciak to jego syn.-odparłam.
-Ehe, jasne, jasne, a ja widziałem nieżyjącego od kilkudziesięciu lat Johna Lennona.
-Davi, kto jest twoim tatą ?
-Tata jest na boisku. - Chłopiec pokazał na murawę.
-O zobacz, tata wchodzi na boisko.- pokazałam chłopcu Neymara.
-A ty kochasz mojego tatę prawda? Widziałem jak na ciebie patrzył.
Szczerze , to nigdy bym się nie spodziewała takiego pytania od czterolatka.
-Tak czy nie?
-Oglądaj mecz.- chciałam zmienić temat.
-Ja wiem, że tak, ale nie powiem mu. Będę ciuchutko. -Położył mi paluszek na ustach.
Nic nie odpowiedziałam.
Poczułam jednak, że się zarumieniłam.
*
Mecz trwał dopiero 11 minut, a już pierwsza piłka przebiła bramkę Realu Madrid.
Kibice krzyczeli głośno, ciesząc się z tego,  że Messi tak celnie trafił do bramki.
Kolejna bramka padła niedługo potem, bo w 26 minucie. Barcelona wygrywała 2:0. Jednak teraz strzelił Neymar. Ułożył serduszko z dłoni i posłał je w moim kierunku, po czym pomachał mi. Ja odwzajemniłam ten gest, nie zdając sobie sprawy z tego, że patrzy się na mnie ponad 3/4 stadionu. Szybko jednak powrócili do gry.
Po pierwszej połowie, Barcelona prowadziła 3:0, po pięknej drugiej bramce Neymara z 42 minucie.
-Hej hej.- usłyszałam głos chłopaka.
-Jezu, Neymar? Co tu robisz, jak cię zobaczą ?
-Oh, kij z tym. Nie chcecie może zejść ze mną, i oglądać meczu z ławki rezerwowej?
-A to można tak?
-Nagniemy troszkę zasady, jednak pozwolili ci.
-Kubuś, ja idę na dół. A w ogóle to, Kuba, to jest Neymar, Neymar to Kuba.
-Podali sobie ręce na przywitanie.
-Może też chciałbyś iść, chyba nie będzie problemu.
-Hmmm... nie, z tąd widać wszystko, ale dzięki.
-Pa Kubuś widzimy się potem.- dałam mu buziaka w policzek i odeszłam z Neymarem i Davim.
-Ehh... to twój chłopak?
-Kuba? Hahahahha nie, starszy brat.-odparłam i kątem oka zobaczyłam lekką ulgę na twarzy Neymara.
Weszliśmy na boisko, ten zaprowadził mnie na ławkę rezerwową.
-Davi?! - zdziwił się Gerard - Skąd ?
-A no widzisz teleportował się.- powiedziałam.
*
Druga połowa meczu rozpoczęła się. Ja siedziałam na ławce i rozmawiałam z Gerardem.
W 63 minucie padła 4 ramka dla Barcy. Trafił Marc.
Kolejna była jednak dla Realu, Gareth Bale fartem trafił do bramki. Jednaj Barcelona nie była mu dłużna, bo Neymar trafił 3 bramkę.
-Neymar, hat-trick? Szalejesz młody .- uśmiechnął się Pique.
Mecz zakończył się wynikiem 5:1 dla Barcelony. Neymar podbiegł do nas.
-Jej, wygraliście, brawo! - pogratulowałam mu.
- Jaka będzie nagroda ? Hmm ? Ten hat-trick był tylko i wyłącznie dla ciebie, wiesz?
- Tato, a wiesz że Wiktoria cię kocha ! - wtrącił niespodziewanie Davi, a ja spłonęłam rumieńcem.
-Miałeś nic nie mówić! - krzyknęłam nie zastanawiając się nad tym co mówię.
-Wiesz Wiki, główka pracuje. Nie powiedziałem tego, sama to zrobiłaś.-odparł Davi.
No to teraz mnie naprawdę zaskoczył. On ma serio cztery lata?
-Czyli mnie kochasz? - spytał Neymar.- Ja wiem że tak.- odparł i zaczął uciekać.
-Gerard, potrzymaj go. - dałam mu Daviego , a sama pognałam za Santosem.Po chwili zniknął mi z pola widzenia.
-Czemu jestem taka niska ? - powiedziałam sama do siebie.
-Niskie dziewczyny są zajebiste... - usłyszałam za uchem. Wystraszyłam się i szybko odwróciłam.
Za mną stał nie kto inny, jak Neymar.
-Wystraszyłeś mnie.
-I tak mnie kochasz. - Śmiał się.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Wcale nie...
-Słychać w twoim głosie, że kłamiesz... - podszedł bliżej do mnie.
-Nie kłamę, n...
Nie pozwolił mi jednak dokończyć, bo wpił się w moje usta. Nie protestowałam. Do moich uszu dochodziły zdumione okrzyki kibiców i piski dziewczyn. Jednak liczyła się chwila.
-Poznaliśmy się dwie godziny temu, a ja wiem o swoich uczuciach co do ciebie. - Odparł. - Wiem, że cię kocham.
Przytuliłam go mocno.
-Zgadłeś Neymar, kłamałam...

No to jeste pierwszy one shot.
Pff, nie wcale mnie nie bolą palce, niee...
*"11" - Neymar ma 11 na koszulce
"10" - Messi ma 10
To miało być krótkie, a jakie długaśne wyszło oo.

No witam was ehh :)

Ja mam na imię Magda, mam 12 lat. Opowiadania piszę od uff... jak miałam 6 lat napisałam książkę. Było to o przygodach takiej małej myszki, nawet już nie pamiętam imienia. Tak więc moja przygoda z pisaniem już trochę trwa, dotychczas jednak moje opowiadania czytały moje przyjaciółki, na szczęście nigdy nie widziała tego moja mama czy tata uff...
Jezu mądra ja -,-
Rozgaduje się, a tu o czym blog ? O co chodzi ?
No więc tak , ja piszę zwykle o  One Direction, 5SOS, Neymarze, Bartrze, Justinie, poprostu o tym co lubię. Kiedyś pisałam koleżance o Kwiatkowskim (fufu) .
Na tym blogu będzie podobnie, publikowane tu będą krótkie opowiadanka, tzw. One Shot .
Przeważać będą o piłkarzach.
No sory, Barca Forever <3
Ale będę przyjmować zamówienia, i naprawdę, napiszę o czym tylko kto będzie chciał :) O Kwiatkowskim też, no dobra :P
Nie przewiduję jakoś wielkiej populacji na sam początek, jednak jeśli komuś się coś spodoba, to komentarz bardzo mile widziany :)
Nie truję wam dłużej, pewnie i tak nikt nie przeczyta, hoho.